Wygrana Matyjaszczyka w wyborach prezydenckich radykalnie zmieniła układ sił w częstochowskim SLD – młodzi bez skrupułów rozprawili się z dawnymi baronami. Starsze pokolenie wylądowało na śmietniku historii. Kto dziś pamięta Ewę Janik, Marka Lewandowskiego, Jacka Kasprzyka czy Wiesława Wiatraka? Swego czasu pełnili najwyższe funkcje w strukturach partii i to nie tylko na szczeblu lokalnym. Co sprawiło, że bez walki ustąpili miejsca swoim wychowankom? Gdzie dziś są i co robią? Specjalnie dla Tygodnika „7dni” przerywają milczenie.
- Chciałabym Pana zaprosić do naszego cyklu „Zapomniani baronowie SLD”…
- Nie czuję się baronem, i chyba też nie jestem zapomniany. Musimy się zgodzić z faktem, że nastąpiła zmiana pokoleniowa w Socjuszu Lewicy Demokratycznej. Ja mam 58 lat i jestem pokoleniem „schodzącym”. Teraz są inni w SLD, bardziej pragmatyczni, może mniej ideowi niż Makowski czy Wiatrak. Może nastawieni na inne cele polityczne...? W związku z czym Grzegorz Makowski już odszedł i nigdy nie będzie tym, kim był. Pod tym względem Grzegorz Makowski może być zapomniany.
- Gdzie dziś jest Grzegorz Makowski?
- Pani Redaktor, to prosiłbym żeby Pani napisała: przede wszystkim Grzegorz Makowski jest w rodzinie. Bo to było tak, że przez prawie 30 lat „zajmował” się społeczeństwem, a nie rodziną. Sukcesem mojego życia, poza wszelką wątpliwością, i ogromną radością jest moja żona i syn. Ja dzisiaj jestem w rodzinie, dzisiaj jestem wśród starych przyjaciół, w „Stowarzyszeniu Pokolenia”, wśród działaczy z lat 80-tych, a nawet 70-tych, którzy też mieli jakąś misję do spełnienia w tamtych latach. Oczywiście tamtą Polskę można krytykować, ale są to ludzie, którzy dawali wtedy z siebie wszystko. Poza rodziną i stowarzyszeniem pracuję w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Częstochowie.
- Krótka analiza: różnice pomiędzy SLD dziś a kiedyś…
- Sytuacja jest taka: mam kontakty oczywiście z kolegami z dawnego SLD, tego starego Sojuszu, z lat 1999 – 2004. Ta partia już dziś nie istnieje. Kiedy ja tworzyłem SLD w roku 1999 z koleżankami i kolegami pełnomocnikami, to w ciągu 3 miesięcy przyjęliśmy prawie 1.400 osób do SLD, a teraz poziom SLD w mieście – to jeśli dobrze pamiętam – około 600 członków. To jest skala, różnica między tym, co było kiedyś, a co jest dzisiaj. Powiem tak, że my, z tej dawnej ekipy mamy dobre i złe doświadczenia polityczne. To są ludzie nierzadko skrzywdzeni przez własne środowisko. Często ponosiliśmy ogromne koszty – i mogę posłużyć się moim przykładem. Zapłaciliśmy za swoje poglądy polityczne i aktywność społeczną.
Przychodzi taki okres kiedy człowiek jest zmęczony polityką. Ja pierwsze „wahnięcie” miałem w roku 1989, kiedy nastąpiły zmiany systemowe i odsunąłem się od polityki na dobre 3 lata może 4 i w roku 2010 odsunąłem się też na własne życzenie, ale to z innego powodu, zdrowotnego. Dzisiaj politykę realizuje się poprzez media, a mniej między ludźmi. To mnie boli oczywiście, bo za moich czasów ważne było „podanie ręki” drugiemu człowiekowi. Dzisiaj się medialnie to załatwia, czyli stoimy, robimy np. in vitro. Krótko mówiąc: ton polityce nadają media, a nie ludzi tworzący tę politykę.
- Pierwsze skojarzenie – Krzysztof Matyjaszczyk
- Przyjaciel. Ja Pana Prezydenta szanuję. Powiem tak nie po męsku: lubię. Chociaż nie tak, jak moja żona, która mówi, że jest spokojny, wyważony, cichy, bardzo elegancki wobec pań. Moja żona bardziej pozytywnie ocenia Pana Prezydenta Matyjaszczyka. Ja jestem bardziej wymagający, bo oceniam Pana Prezydenta po efektach.
Krzysztofa Matyjaszczyka poznałem, jak był chyba na ostatnim roku studiów. Znam go do chwili obecnej z bardzo dobrej strony. W wielu przypadkach się nie zawiodłem na tym człowieku. Nigdy ocena nie jest obiektywna, zawsze jest podszyta jakimiś własnymi doświadczeniami. Dobrze postrzegam Krzysztofa Matyjaszczyka jako człowieka, natomiast jako Prezydenta muszę powiedzieć szczerze, że mam zbyt mało informacji do takiej oceny, zwłaszcza, że docierają do mnie sprzeczne informacje o aktywności Prezydenta o wynikach jego pracy.
Częstochowa w skali kraju to duże miasto, które ma własne problemy z edukacją, z infrastrukturą, z bezrobociem, ze służbą zdrowia, z geodezją, z terenami pod budownictwo mieszkaniowe, przemysłowe. Tych problemów jest naprawdę masa. I ten marny budżet, który dzisiaj chyba zasadza się o 1 miliard złotych i jego podział. Osobiście prezydentowi współczuję.
Natomiast, gdyby Pani zapytała, czy pan Krzysztof robi błędy…? Myślę, że robi, jak my wszyscy, jak Ci, którzy są ludźmi z inicjatywą.
- Marek Balt…
- Marek Balt to drapieżnik polityczny. I teraz by Pani chciała na pewno, abym to rozwinął? Otóż czasami mam wrażenie, że Marek Balt nie wyrósł z „krótkich spodni”, a czasami, iż ma zbyt „długie spodnie”. Oczywiście gdzieś tam nastąpi taki moment, w którym będzie miał spodnie o właściwej długości. Akurat. Dzisiaj oceniam, że jest to bardzo nerwowo nastawiony politycznie człowiek. Bardzo emocjonalnie reagujący na wszystko to, co do niego dociera. Zadałem kiedyś pytanie: czy Marek do końca analizuje wszystko to, co mówi, czy czasami nie mówi szybciej niż pomyśli? Nieraz warto zwolnić, ugryźć się w język i dopiero potem składać oferty, propozycje czy przedstawiać oceny, bo można się narazić na pewnego rodzaju śmieszność. Ja np. osobiście nie mogę Markowi wybaczyć… po co wyskoczył z takim podatkiem od pielgrzymów skoro wszyscy, którzy otarli się o prawo konstytucyjne doskonale wiedzą, jakie są możliwości wprowadzenia dodatkowego podatku. Nie trzeba być specjalistą z dziedziny doradztwa podatkowego, żeby wiedzieć, co jest podatkiem lokalnym, a co jest pośrednim, czy bezpośrednim i co możemy wprowadzić w gminie, a czego nam na pewno wprowadzić nie wolno. Więc to oczywiście wtedy było dosyć śmieszne i to Markowi jakoś nie mogę zapomnieć.
Marek Balt jest takim drapieżnikiem politycznym, który nie do końca wie, po co ma unicestwić ofiarę, bo drapieżnik gdy zabija to po to, żeby ją skonsumować. Marek czasem likwiduje, a nie „konsumuje”, to irracjonalne. Dzisiaj wszyscy wymagają od niego chyba więcej, niż on sam od siebie. Wymagają bo jest przewodniczącym Rady Wojewódzkiej SLD, przewodniczącym Rady Miejskiej Sojuszu w Częstochowie, posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Ja mu poprzeczkę podniosłem bardzo wysoko, jako obywatel Częstochowy czy województwa śląskiego, bo uważam, że od tego typu osób powinno wymagać się więcej. Natomiast czy jest miejsce w polityce dla takich ludzi, jak Marek? Jest! Bo taka jest dzisiaj polityka. On nie odstaje od średniej.
- Jak Grzegorz Makowski ocenia struktury polityczne, te krajowe i te lokalne?
- Dzisiaj sytuacja na scenie politycznej jest taka, że mamy dwie poważne prawicowe partie polityczne, zresztą spierające się ze sobą. Mówię o Platformie Obywatelskiej i o Prawie i Sprawiedliwości. Sojusz Lewicy Demokratycznej odrabia straty z lat 2004-2006. Pod kierownictwem Leszka Millera, powoli jakoś tam te słupki sondażowe, które podobno są wyznacznikiem oceny poszczególnych partii politycznych, idą do góry. Natomiast co ważne, polskie społeczeństwo nigdy nie było lewicowe. Gdyby Pani sięgnęła nawet do okresu międzywojennego to tam lewica uzyskiwała między 14 a 18 procent poparcia społecznego, i to było… ho ho. Takie wyniki, w granicach 18 proc. były bardzo dużym sukcesem. Pozytywny wypadek przy pracy wydarzył się w roku 2001, kiedy nagle lewica miała 42 proc. Mój bardzo bliski kolega i przyjaciel Krzysztof Janik powiedział, że otrzymaliśmy wtedy tyle władzy, iż nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić. I to jest nauczka dla wszystkich innych partii, które rządziły po 2001 roku.
Generalnie społeczeństwo Częstochowy i całego kraju, czuje dużą niechęć do polityki. I to jest widoczne. Jeżeli ja jadę dzisiaj do pracy i słyszę w radio, jak spiker opowiada, że z informacji sondażowych wynika, iż 1/3 może pójść do wyborów samorządowych... To jest przerażające, oznacza, że mamy do czynienia z tak zwanym indyferentyzmem politycznym, czyli brakiem zainteresowania polityką. Ale to klasa polityczna na to zapracowała, żeby był taki stosunek obywateli do polityki. Ja dzisiaj oceniam obiektywnie: wszystkie partie na terenie Częstochowy są słabe, są oderwane w części od swoich członków, sympatyków i rzecz jasna – elektoratu.
- Kto wygra w Częstochowie najbliższe wybory samorządowe?
- Sojusz Lewicy Demokratycznej jest poprawnie zorganizowany: rada, koła i program. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację, to muszę szczerze powiedzieć, że pan Matyjaszczyk chyba jest niezagrożony. Natomiast w Radzie Miasta przewidywania są dosyć proste. Pewnie znowu do Rady wejdzie Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Wspólnota Samorządowa, trudno powiedzieć jednak, w jakich proporcjach.
Ja nie ukrywam, że oczywiście chciałbym, by wygrał Sojusz, by Krzysztof Matyjaszczyk był ponownie Prezydentem.
I tak na koniec… Współczesna polityka niewiele ma wspólnego z ideami, programem i jego realizacją. Jest raczej wynikiem pragmatyzmu politycznego i medialnej aktywności.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Renata R. Kluczna