Wygrana Matyjaszczyka w wyborach prezydenckich radykalnie zmieniła układ sił w częstochowskim SLD – młodzi bez skrupułów rozprawili się z dawnymi baronami. Starsze pokolenie wylądowało na śmietniku historii. Kto dziś pamięta Ewę Janik, Marka Lewandowskiego, Jacka Kasprzyka czy Wiesława Wiatraka? Swego czasu pełnili najwyższe funkcje w strukturach partii i to nie tylko na szczeblu lokalnym. Co sprawiło, że bez walki ustąpili miejsca swoim wychowankom? Gdzie dziś są i co robią? Specjalnie dla Tygodnika „7dni” przerywają milczenie.
- Czy Wiesław Maras, były prezydent Częstochowy, czuje się dziś odsunięty od władzy?
- No... Ja się bynajmniej nie czuję odsunięty. Mogę powiedzieć wprost – to, co mam robić i tak robię, ale jako działacz i radny Sejmiku Województwa Śląskiego i nie oczekuję jakiś innych zachowań, zwłaszcza od „młodych”, w stosunku do mojej osoby.
- Czym się zajmuje Wiesław Maras oprócz funkcji radnego?
- Jestem radnym sejmiku województwa śląskiego i przewodniczącym Komisji Rewizyjnej i z tego tytułu mam dość dużo zajęć. A poza tym jestem na kolejowej emeryturze zasłużonej po 40 latach pracy.
- Krzysztof Matyjaszczyk – pierwsze skojarzenie...
- Prezydent miasta.
- A w relacjach z Panem?
- Noo... Kolega.
- Dobry? Taki na całe życie?
- Dlatego powiedziałem 'kolega'.
- Kolejne skojarzenie: Marek Balt...
- Yyyy... Nooo... Też kolega.
- Jakie widzi Pan różnice w rządzeniu miastem kiedyś i dziś?
- No przede wszystkim różnica polega na tym, że kiedyś, bynajmniej za moich czasów, dostęp do prezydenta był dużo większy, a przede wszystkim dostęp znajomych, kolegów czy przyjaciół był łatwy, a dziś nie dla wszystkich jest możliwy.
- A jak Pan ocenia sposób rządzenia Częstochową?
- Oczekiwania mieszkańców, podejrzewam, są dużo większe. Przede wszystkim w dziedzinie drogownictwa. Bieżące utrzymanie dróg widać, jakie jest i pozostawia wiele do życzenia. Natomiast perspektywa, jeżeli chodzi o układy komunikacyjne, no... bynajmniej ja nie zauważam jakiegoś dążenia do poprawy sytuacji. Między innymi mam na myśli obwodnicę południową Częstochowy. Natomiast prócz dróg ważne są też inne sprawy dla miasta. Najpoważniejszym wyzwaniem dla władz samorządowych jest walka z bezrobociem. Dla przykładu, za moich czasów Hutę udało się uratować. Część osób w tamtym czasie też straciła pracę, ale część nadal pracowała. A teraz sytuacja jest jeszcze gorsza. Jeśli rzeczywiście dojdzie do takiej sytuacji, o której Huta mówi, no to będzie dramat nie tylko dla pracowników, ale dla Częstochowy też. Zawsze władze lokalne i samorządowe miały pewnego rodzaju instrumenty, które powodowały, że albo jest zainteresowanie inwestorów, albo go nie ma. Przecież za moich czasów została wybudowana pewna grupa zakładów, która dała zatrudnienie sporej części mieszkańców miasta. Poza tym te zakłady miały być gdzie indziej, w rejonie Piotrkowa, jednak udało ich się zatrzymać w Częstochowie. Przykładem może być huta szkła.
- Dlaczego nie wspieracie swoich wychowanków, którzy dziś są przy władzy?
- W wielu wypadkach różnie można słuchać. Jak ktoś nie chce słuchać, to się nic nie wymyśli. Bo nie zawsze wcale konieczna jest pomoc. Wystarczy rozmowa szczera, spotkanie, podczas którego jest możliwość wymiany zdań, informacji między członkami SLD.
- Kto wygra najbliższe wybory samorządowe?
- Aaa.. to zdecydowanie trzeba zapytać większej grupy mieszkańców. Ale jako obserwator mogę powiedzieć... Na dzień dzisiejszy nie ma jakiegoś zdecydowanego faworyta, który by odbiegał znacząco od innych i można by go było wyróżnić. Ja przynajmniej takiego nie zauważyłem.
- Dziękuję za rozmowę.
Wiesław Maras – inżynier mechanik, absolwent Politechniki Częstochowskiej, przez lata związany zawodowo z PKP, a politycznie z SLD. W 2000 roku, po rezygnacji Ewy Janik z urzędu prezydenta, został powołany na jej miejsce. Po zakończeniu kadencji nie startował w wyborach miejskich. Radny sejmiku śląskiego II i III kadencji, a w latach 2002-2006 członek Zarządu Województwa Śląskiego.